|
LC Kraków Bona Sforza, klub zrzeszający kobiety energiczne i bardzo wrażliwe, ilekroć pomóc może – pomaga, czyniąc to sprawnie i z największym dla potrzebujących pożytkiem.
Tak było i tego roku, gdy między 16 maja a 28 lipca podkrakowski Bieżanów (przed wojną śliczną, zamożną wieś, dziś przedmieścia miasta) powódź nawiedziła... sześciokrotnie, przy czym to ostatnie, lipcowe zalanie, spowodowało największe i najdotkliwsze straty.
Ulicami popłynęła rzeka, dosłownie niestety, nie w przenośni, a jedynym środkiem komunikacji był ponton lub strażacka motorówka... Mało kto zresztą – poza ewakuowanymi - z tej komunikacji korzystał, zrozpaczeni mieszkańcy i tak już dosłownie zmaltretowani psychicznie poprzednimi pięcioma powodziami nie opuszczali swych domostw, próbując ratować dobytek.
Domy z trudem i mozołem wyremontowane lub odsprzątane po majowych i czerwcowych powodziach nie miały tym razem żadnych szans - woda wlewała się każdym możliwym otworem, ale najbardziej przerażający był widok, gdy na naszych oczach, nagle, ze środka powierzchni suchej dotychczas ściany, w domu nagle zaczynało... bić źródełko, nic wspólnego niestety z „cudownym” swoim imiennikiem nie mające, lecz będące zapowiedzią kompletnej rujnacji i współczucia godnej przyszłości.
Takich scen nie zapomni się do końca życia, jak też rozpaczy malującej się na ludzkich twarzach, desperackiej walki z żywiołem, bezsilności i - morza łez...
Woda w domach stała zaledwie kilka godzin, ale to wystarczyło, by kompletnemu zniszczeniu uległy całe ich partery, od podłóg (które „samodzielnie” odrywały się bądź odklejały się od wylewek, a klepki parkietowe i panele dryfowały smętnie między pomieszczeniami) i ścian wymagających generalnego remontu, po całe ich wyposażenie: meble, sprzęt AGD, kotły CO i wszystko to, w co każdy dom „obrasta” przez lata spokojnego bytowania.
Gdy pompy wyrzuciły już wodę, gdy z grubsza uporano się z porządkowaniem domów i przystąpiono do ich remontów, okazało się, że pozostały w nich dwie wstrętne, wierne towarzyszki każdej powodzi –wilgoć i pleśń. Niewiele w takiej sytuacji pomaga wietrzenie, dogrzewanie, wszelkie „słoneczka” i inne wynalazki, a suszyć trzeba!
I tu do akcji wkroczyły krakowskie Lwice!
Wymyśliły, postanowiły, zorganizowały zbiórkę pieniędzy, zamówiły, wynegocjowały cenę, zakupiły dla mieszkańców Bieżanowa i przekazały na ręce przedstawicieli Społecznego Komitetu Powodziowego „Dolina Serafy”, który spontanicznie zawiązał się podczas powodzi i który dzielnie walczy o bezpieczeństwo Bieżanowa w przyszłości - dwa profesjonalne osuszacze powietrza, które wędrując po bieżanowskich domach, suszą je i ratują przed zagrzybieniem i przyspieszają ich mieszkańcom powrót do normalności.
Wypożyczenie takiego urządzenia to koszt od 60 do nawet 100 zł za jedną dobę... A dom suszyć trzeba wiele, wiele dni... Jak praktycznym zakupem okazał się dar LC Kraków Bona Sforza wie każdy, kto bezpłatnie z jego zbawiennego wręcz działania skorzystał, są domy, w których osuszacze „wyciągnęły” z wylewek i ścian powyżej 600 l wody!
Osuszacze powietrza... taka prozaiczna nazwa... a to tak naprawdę... OSUSZACZE ŁEZ...
Łucja Kłańska-Kanarek
LC Kraków Bona Sforza
(bieżanowianka „z dziada- pradziada”, świadek i niestety uczestnik opisanych wydarzeń...)
|